niedziela, 6 lutego 2011

Bóg, honor i ojczyzna, czyli zmagania z polskością



T. Piątek „Wąż w kaplicy"
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2010







Zaryzykuję stwierdzenie, że czytanie książki jest jak dobry, emocjonujący mecz siatkarski (piłkarski, koszykarski, hokejowy itp.) – w każdej chwili może nastąpić nieoczekiwany zwrot akcji, który odmieni losy spotkania (sportowego lub z lekturą). Musi zaistnieć wszakże jeden warunek – kibic/czytelnik dotrwa do końca. Ale to już zawodowe ryzyko sportowca/autora.

Z książką „Wąż w kaplicy” Tomasza Piątka długo nie mogłam znaleźć wspólnego języka. To był mój pierwszy kontakt z tym pisarzem i nie wiedziałam, czy taki „styl pióra” i typ wyobraźni są dla niego charakterystyczne, czy raczej specyficzne dla tej powieści. Przyznaję szczerze – męczyłam się trochę, odkładałam ją na półkę i znowu po nią sięgałam, hołdując swojej czytelniczej zasadzie, że warto dobić do brzegu (końca). I nagle wszystko złożyło się w jedną całość, a punkt kulminacyjny naprawdę mną wstrząsnął! Takie niespodzianki są przeze mnie wysoce pożądane!

„Wąż w kaplicy” to książka o polskości – polskości w wersji bogoojczyźnianej. Autor nie tylko rozprawia się bezlitośnie z narodowymi mitami, toposami i bohaterami, ale przede wszystkim szuka źródeł idei mesjanizmu, poświęcenia, ofiarnej walki. Jako czytelnicy czujemy doskonale, że nie jest to bliska mu koncepcja patriotyzmu. Na kartkach książki roi się od Wielkich Słów: Ojczyzna, Naród, Powstanie, a bohaterowie powieści posługują się często takim oto językiem: „To Polska jest jak Pan Jezus, poświęca się za grzechy wszystkich ludzi. A Polak poświęca się za Polskę”, „Janek tłumaczył mi dalej, co znaczy Powstanie, jak bardzo to słowo jest święte. Powstanie, mówił, to wybuch ducha, który niszczy wszystkie swoje ograniczenia, choćby przy tym musiał zniszczyć także to, co mu najdroższe”. Taka polskość to dla Piątka kłopot, a nie powód do dumy. Zapewne stąd biorą się jego obawy, wyrażone na okładce powieści: „Być może kilka osób przeczyta tę książkę i coś się w nich zmieni. Bardziej prawdopodobne, że przeczyta ją kilka innych osób i będę musiał emigrować do Argentyny”. Powodów do wściekłości dostarcza Piątek patriotom spod znaku „moherowego beretu” kilka. Dość wspomnieć intrygującą okładkę, na której pikuje, rażony gromem z niebios, samolot (sprawdzałam – książkę wydano we wrześniu 2010 roku, a więc podejrzenie o „inspirację” katastrofą smoleńską jest uzasadnione) czy też scenę, w której bohater powieści, „nazista techniczny”, jak sam siebie określa, ucieka z Europy za pośrednictwem kościelnej instytucji, która przy okazji pobiera za „dobry uczynek” sowitą prowizję. Nie sądzę, aby z tytułu tych „bluźnierstw przeciwko narodowi” groziła autorowi banicja – po książkę sięgną raczej jemu podobni.

Jak łatwo i skutecznie pokazać meandry polskiego „patriomistycyzmu” (określenie T. Piątka)? Wprowadzając do powieści figurę Innego. Andreas Issli, główny protagonista, jest człowiekiem o skomplikowanej, płynnej, niedookreślonej tożsamości, rzec by można – ponowoczesnej. Jego dziadek, Szwajcar i przedsiębiorca, wiąże, poprzez przeprowadzkę do Krakowa, losy swojego rodu z Polską. Zakłada tutaj cukiernię i pragnie robić z Polakami interesy, ale, jakżeby inaczej, ciągle wpada w sidła zawieruchy historycznej. Ojciec Andreasa żeni się z emocjonalną Włoszką, „urozmaicając” w ten sposób „zaplecze kulturowe” syna. Andreas, z takim bagażem rodzinnych powiązań, mierzy się z polskością z pewnego dystansu, dysponuje zewnętrzną perspektywą. Wszystko zmienia się, kiedy poznaje Janka – swojego rówieśnika, a jednocześnie przewodnika. To on tłumaczy mu, czym jest Ojczyzna, Poświęcenie, Wojna, Prawdziwa Męskość. Ciekawa jestem zdania innych Czytelników tej książki, ale ja dopatrywałabym się również w tej przyjaźni rysu homoerotycznego (biorąc pod uwagę również dalsze wydarzenia). Janek, jak przystało na prawdziwego Polaka i bohatera, ginie męczeńsko w walce, w kwiecie wieku. Ta śmierć stanie się dla Andreasa „idee fixe” i zdeterminuje jego dalsze życie. Wyruszy on bowiem w podróż, która pozwoli mu odpowiedzieć na pytanie, skąd w polskim narodzie popęd śmierci, gotowość do niszczenia tego, co w nim najcenniejsze, składania w ofierze najlepszych ludzi. Przyznam, że ten fragment książki zaintrygował mnie najbardziej. Tomasz Piątek wchodzi w nim w rolę historiozofa, który poszukuje źródeł archetypu polskości. W tym celu „aranżuje” spotkania swojego bohatera z Freudem, Jungiem czy Goringiem. Nie czas i miejsce, by przytaczać tu ich fascynujące dyskusje, dlatego zachęcam do sięgnięcia po książkę. Niespodzianek tu ci dostatek.

„Wąż w kaplicy” Tomasza Piątka wydaje mi się idealną kandydatką do kanonu lektur szkolnych – dobrze byłoby jej w towarzystwie Wyspiańskiego czy Gombrowicza (o ile szanowni pisarze w kanonie jeszcze pozostają!). Myślę, że nadaje się ona świetnie do tych wszystkich polonistycznych czynności: rozkładania na czynniki pierwsze, odtwarzania losów głównego bohatera, ustalania problematyki. Sęk w tym, że, jak to często z lekturami bywało, zgubiłam gdzieś po drodze przyjemność z czytania tej powieści. Intelektualny, syntetyczny odbiór owszem, cenię, ale moje czytelnicze serce zdobywają te książki, które poprzez ciekawą i psychologicznie wiarygodną historię o ludzkich uczuciach, dylematach, wyborach, powinnościach i związkach wywołują ten ekscytujący dreszczyk REFLEKSJI o życiu.

8 komentarzy:

  1. Zgalądam do Ciebie, z przyjemnością, choć na razie w gustach czytelniczych się trochę rozmijamy:-), ale to nie szkodzi. Znajduję w Twoich recenzjach to, czego mi trzeba, by wiedzieć, czy po książkę sięgnąć, czy nie. Przy okazji patriotyzmu, nie wiem, dlaczego pomyślałam o Wiesławie Myśliwskim, choć bnie o żadnej jego konkretnej książce w szczególności. Ale to trochę inny biegun spojrzenia:-)
    na wymianę podam, że właśnie skończyłam Atwood "Pani wyrocznia" - idealny relaks, oraz M Szczygła, "Zróbmy sobie raj" ( kocham się w słowach tego pana),a obecnie czytam Jerofiejewa "Moskwa Pieruszki"( genialna) i Oates "Marlin" (to juz kolejna książka tej autorki) orazi "Spokój doskonały" Amos Oz. Codziennie mam zgryz, za którą sie zabrać, bo wszystkie fantastyczne:-)))
    Czytaj i pisz, ja o książkach nie umiem, ale piszę za to co innego:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli polubiłaś "Zrób sobie raj" Mariusza Szczygła, to mamy już wspólny punkt zaczepienia, bo pod słowami "kocham się w słowach tego pana" podpisuję się bez zastanowienia:) Mam wrażenie, jak spojrzę na dobór lektur, o których do tej pory napisałam, że nie jest on tak do końca reprezentatywny dla moich czytelniczych upodobań, więc mam nadzieję, że jeszcze cię zaskoczę:) I jeszcze raz podkreślę: bardzo mi miło, że mam taką czytelniczkę:) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jestem przekonana, że gdzieś znajdę z Tobą punkt styku:-)
    btw już widzę, że wczoraj kieliszek wina zaburzył moje szare komórki Oates to Blondynka a że o Marilyn Monroe tak jakoś poleciało:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skrót myślowy został zrozumiany:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, bardzo ciekawe i solidne recenzje:) Oczywiście, blog dodałam do swoich linków. Życzę powodzenia w blogowaniu:) Na pewno będę TU zaglądać i podczytywać:)

    pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa

    OdpowiedzUsuń
  6. To mnie jest bardzo miło "usłyszeć" takie słowa od doświadczonej bloggerki:) Dziękuję za życzliwość!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    dla mnie Piątek jest kontrowersyjny, choć po części zgadzam się z Pani zdaniem dotyczącym jego powieści. Kontrowersyjny nie dlatego, że podejmuje próbę obalenia mitów (bo to już było), nie dlatego, że chce w końcu unicestwić romantycznego trupa (bo to mu nie wyjdzie)w końcu nie dlatego, że jak sam pisze treść powieści ośmieszająca tudzież oskarżająca instytucję kościelną może mu przysporzyć kłopotów. Myślę, że kontrowersyjny jest tu język. Nie wiem czy odniosła Pani podobne wrażenie ale dla mnie kontrowersja zaczyna się wraz z brutalnością języka (u Piątka oczywiście).

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm, muszę przyznać, że nie myślałam do tej pory o tej książce w ten sposób... W warstwie językowej moją uwagę zwróciła raczej wszechobecna ironia, która wyraża, w moim odczuciu, zdystansowanie autora do opisywanych problemów. Sama treść z kolei, tak Jak Pani, wcale nie wydała mi się kontrowersyjna, chociaż umiem sobie wyobrazić, dla kogo i dlaczego mogłaby taką być.

    OdpowiedzUsuń