środa, 10 sierpnia 2011

Wysoki (biały) człowiek


C. Hooper „Wysoki. Śmierć Camerona Doomadgee”
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2010







Historia stosunków białych kolonizatorów Australii z czarnymi – rdzenną ludnością tego kontynentu, jest historią przemocy, ucisku i grabieży. Kolejne pokolenia Aborygenów przekazują sobie opowieść o krwawym Czasie Dzikości i nie mniej okrutnym (choć w inny sposób) Czasie Misji. Książka „Wysoki. Śmierć Camerona Doomadgee” C. Hooper stanowi w istocie ważny głos w dyskusji o zgubnych skutkach kolonializmu, „odczarowuje” przeszłość, zapełnia białą plamę. Po raz kolejny uderza mnie to niezachwiane przekonanie Europejczyka (czy już tylko historyczne? – wątpię), że jako przedstawiciel wyższej kultury i lepszej rasy ma prawo zagarniać ziemię, wykorzystywać miejscową ludność, implementować swój aparat pojęciowy, system wartości, zbiór reguł życia społecznego. Z drugiej strony z podziwem myślę o tym, jaki ogromny „przełom mentalny” dokonał się w świadomości społeczeństw od czasów epoki imperiów kolonialnych, że w odniesieniu do tamtego okresu potrafimy użyć obecnie sformułowań „barbarzyństwo”, „paternalizm”, „europocentryzm”. Trudno jednak triumfować. Książka Hooper pokazuje, że we współczesnej Australii Historia ciągle znaczy, waży. Podziały rasowe są tu niezwykle żywe, a kilkusettysięczna społeczność Aborygenów (ich liczba stale maleje) zmaga się z plagami bezrobocia, alkoholizmu, przemocy domowej. Otwarta pozostaje także kwestia tego, czy i jak zadośćuczynić im za krzywdy, których doznawali.

Kiedy czytam o Palm Island, leżącej pomiędzy wybrzeżem stanu Queensland (północno-wschodnia Australia) a Wielką Rafą Koralową, wyobrażam sobie rajskie okoliczności przyrody. Wyspę zamieszkuje ok. 2,500 osób, głównie Aborygenów, co czyni ją jednym z największych skupisk rdzennej ludności w Australii. To właśnie tutaj rozegrały się wydarzenia opisane przez C. Hooper. 19 listopada 2004 roku starszy sierżant Chris Hurley zatrzymał Camerona Doomadgee za zakłócanie porządku publicznego (obrażanie policjanta). Młody Aborygen został przewieziony na posterunek, a po kilkudziesięciu minutach, w tajemniczych okolicznościach, zmarł w celi. Biegli lekarze sądowi dopatrzyli się złamania żeber, przebitej, w zasadzie przepołowionej wręcz o kręgosłup wątroby i podbitego oka. Hurley konsekwentnie twierdził, że rozległe obrażenia powstały w trakcie upadku na progu komisariatu. Lokalna społeczność wiedziała z kolei swoje – Cameron doznał ich w wyniku pobicia. Australijska pisarka i dziennikarka szczegółowo rekonstruuje w swoim reportażu dalsze losy tej historii i jej bohaterów (a znalazły one swój finał w sądzie), wyjaśniając mechanizmy prawne, dociekając przyczyn, kreśląc tło społeczne i przybliżając czytelnikowi bogatą kulturę rdzennej ludności kontynentu. Sprawa „Chris Hurley contra rodzina Camerona” wywołała niezwykle silne emocje wśród mieszkańców wyspy i policjantów, sięgając nawet kręgów rządowych. Obnażyła ona iluzoryczność asymilacji czarnych i trwałość uprzedzeń białych. Skupiły się w niej, jak w soczewce, najważniejsze „problemy rasowe” współczesnej Australii.

Bolesna, wciąż żywa Historia odsłania na małej wysepce Palm Island swoje tragiczne oblicze. Na początku XX wieku władze stanowe uczyniły z niej misję, rezerwat i zakład karny „pod chmurką” w jednym. Umieszczano tu „niepokornych” Aborygenów. Nietrudno było zasłużyć na taką etykietę. Udział w tradycyjnych obrzędach religijnych, domaganie się zapłaty za pracę, mieszany związek – każde z tych „wykroczeń” zasługiwało na karę zesłania. „Tropikalnym łagrem” (s. 21) zarządzał biały (oczywiście!) kurator, który dzierżył pełnię władzy. Nic nie mogło odbyć się bez jego zgody – nawet pobranie pieniędzy z konta. Całkowite ubezwłasnowolnienie potęgowało tylko rozpacz rdzennej ludności – jej pierwotną przyczyną było oderwanie od kultury ich ziemi. C. Hooper pisze o tym tak: „(…) aborygeńską tożsamość określa ich ziemia, czarni postrzegają samych siebie wyłącznie w związku z ziemią. Jej brak oznacza brak Snu, a to utratę tożsamości i poczucia sensu” (s. 65). Australijska dziennikarka nazywa Palm Island nie tylko „tropikalnym łagrem”, ale także „wyspą skradzionych dzieci” (s. 66). I tu mała dygresja. Kiedy pierwszy raz w życiu usłyszałam o biografii Marielli Mehr, szwajcarskiej pisarki i poetki pochodzącej z grupy Jeniszów (szwajcarskich Romów), przeżyłam szok. Szwajcaria jako państwo, które rozwiązuje „problem cygański”, odbierając dzieci rodzicom i umieszczając je w sierocińcach, szpitalach psychiatrycznych, rodzinach zastępczych? – to nie mieściło się w głowie. A jednak. Angelika Kuźniak w bardzo ciekawym artykule na ten temat[1] pisze, że taka polityka trwała do lat 70-tych XX wieku! Australia to pod tym względem przypadek bliźniaczy. Szacuje się, że w latach 1910-1970 od jednej dziesiątej do jednej trzeciej aborygeńskich dzieci spotkał taki sam los! Dopiero w 2008 r. tzw. Skradzione Pokolenie doczekało się przeprosin ze strony premiera Kevina Rudda za prześladowania i dyskryminację.

Brutalna i krwawa kolonizacja, przesiedlenia (oderwanie od ziemi), przymusowa asymilacja, systematyczna utrata podmiotowości, poczucia sensu i sprawiedliwości – to „musiało” doprowadzić Aborygenów na skraj przepaści. Współczesne skupiska rdzennej ludności (wielkomiejskie slumsy na południu kraju i małe wyspy północno-wschodniego wybrzeża) zalewa fala biedy, bezrobocia, uzależnień, przemocy. W tym kontekście C. Hooper próbuje odpowiedzieć na pytanie: dlaczego młody, zdolny policjant z „porządnego domu” wybiera sobie (bo trzeba podkreślić, że był to świadomy wybór!) na miejsce służby taki rejon kraju, z którego wszyscy inni funkcjonariusze próbują się jak najszybciej wydostać? Co nim kierowało – ideały (chęć przezwyciężenia swojego rasizmu) czy też może interes własny (praca w takim miejscu gwarantuje szybki awans zawodowy)? Czy „jak się wejdzie między wrony, trzeba krakać tak jak one” – odpowiadać agresją na frustrację, przemocą na przemoc? Hooper przez cały czas trwania śledztwa i procesu przygląda się Chrisowi Hurleyowi – doprowadził do śmierci Camerona czy był to nieszczęśliwy wypadek? Myślę, że autorka nie wierzy w drugą wersję wydarzeń. Z czasem jej relacja staje się coraz bardziej emocjonalna, w tekście pojawiają się częściej wrażenia zabarwione oceną. Poczucie solidarności ze zrozpaczoną, a jednocześnie pogodzoną z losem rodziną, nie daje jej wewnętrznego spokoju. Oburza się, kiedy policjanci, stojący murem za swoim kolegą, „zakłamują” rzeczywistość, odwracają perspektywę, ustawiając siebie w roli ofiar, dyskryminowanej mniejszości w kontraście do Aborygenów – bezkarnej większości.

Jaki wyrok wydał sąd? Przewidywalny. Biały sędzia, biała ława przysięgłych, biały policjant-bohater ludowy, pełniący służbę w niebezpiecznych zakątkach kraju. Hooper z żalem pisze: „Pragnęłam lepiej poznać swój kraj i mam teraz za swoje. Dowiedziałam się więcej, niżbym chciała” (s. 277). „Wysoki. Śmierć Camerona Doomadgee” to dla mnie australijskie „Z zimną krwią” Trumana Capote (choć dostrzegam też oczywiście różnice) – może nie tak wybitne, ale z pewnością  bardzo dobre.


12 komentarzy:

  1. Również posiadam tę książkę na półce i pewnie niebawem się za nią zabiorę. Przerażający jest fakt istnienia ciągle i ciągle tych samych mechanizmów dyskryminacji. Naprawdę przerażające tym bardziej, że są one usankcjonowane prawnie. W kontekście Australii polecam również z Czarnego "Niewidzialnych" Marczewskiego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz całkowitą rację! Ja z kolei za każdym razem, kiedy sięgam po ciekawy reportaż, jestem zaskoczona tym, że to kolejna ciemna karta historii ludzkości, o której nie miałam pojęcia. "Niewidzialnych" czytałam, a jakże:) Również pozdrawiam!
    P.S. Chętnie przeszłabym się już na jakieś literackie spotkanie do Bookarestu:) Szkoda, że w wakacje takie spotkania nie odbywają się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już kilka razy zerkałam na tę książkę w księgarni, teraz z pewnością po nią sięgnę.
    Temat niestety cały czas na czasie, dyskryminację widzimy ciągle i wszędzie. Jedni mają się za lepszych od innych... a to do niczego dobrego nie prowadzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się do tego na szczęście nigdy nie przyzwyczaję. Myślę, że jak sięgniesz po książkę, nie będziesz żałować:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również chętnie odwiedziłabym Bookarest :) A wiesz, że dziś o 21.45 jest spotkanie w Gazeta Cafe z M. Pastwa? Chyba się wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. interesujące zapraszam do siebie http://anulka1992.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tematyki aborygeńskiej może Was zainteresować przejmujący film "Polowanie na króliki", poruszający problem tzw. "Straconego pokolenia" dzieci ze związków mieszanych (aborygeńsko-białych), które od 1900 aż do 1972 roku odbierano rodzicom i "cywilizowano". To autentyczna historia bodaj, z 1931 roku, ucieczki trzech dziewczynek z takiej "szkoły" do rodzinnej osady - przemierzyły one piechotą 2400 km uciekając zorganizowanej policyjnej obławie. Mocne kino spod ręki Philipa Noyce'a (który na co dzień para się raczej kinem sensacyjnym). Minimum dialogów i jedyna w swoim rodzaju muzyka Petera Gabriela. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurcze, już jest w kraju??? Nie wiedziałam, bardzo dziękuję za informację, nie wykluczam, że też będę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Miśku, bardzo dziękuję za trop, chciałabym jeszcze pogłębić wiedzę na tematy poruszane w książce Hooper, a ten film na pewno mi w tym pomoże. Również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest. Właśnie przyjedzie do Poznania prosto z lotniska. Ja będę na 100%. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dostałam informację, że spotkanie jest przełożone na jutro na godzinę 12. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To ja się nawet cieszę! Obawiałam się, że np. samolot może się spóźnić, a my tam będziemy czekać na Godota:)

    OdpowiedzUsuń