wtorek, 17 maja 2011

Sugestywna powieść egipskiego noblisty



N. Mahfuz „Złodziej i psy”
Państwowy Instytut Wydawniczy
Warszawa 2007







Said Mahran opuszcza więzienie rozgoryczony i żądny zemsty. Bezpośrednio z tekstu nie wynika, z jakiego powodu trafił za kratki, ale możemy domyślać się, że znacznie przyczyniły się do tego działalność złodziejska oraz donos przyjaciół. Świat zewnętrzny po czterech latach odsiadki wygląda zupełnie inaczej. Żona Nabawijja związała się w tym czasie z innym mężczyzną, który na dodatek przejął jego majątek, a córka Sana nie rozpoznaje go. Said rozpoczyna wędrówkę śladami przeszłości, odwiedza osoby, które kiedyś były mu bliskie, ale spotyka go tylko rozczarowanie. Nabiera przekonania, że zdradziły one ideały, w imię których wspólnie walczyli i przypadło im w udziale to, co należało się jemu. Głównym obiektem nienawiści i furii głównego bohatera staje się Rauf Ulwan – kiedyś płomienny student-rewolucjonista, głoszący szlachetne, choć godzące w społeczne status quo idee sprawiedliwości i równości, a obecnie prominentny dziennikarz, członek establishmentu i mieszkaniec pałacu. Said czuje się tak głęboko zdradzony, że sensem jego życia staje się dokonanie aktu zemsty. Nie jest w stanie odwieść go od zbrodniczych planów nawet miłość kobiety (Nur), która mogłaby być dla niego szansą na ustabilizowanie życia po wyjściu z więzienia. Na drodze Saida pojawia się także mistrz ceremonii zikru Ali al-Dżunajdi. Pomimo tego, że kilkakrotnie udziela mu schronienia, wydaje się, że zatopiony w modlitwach i swoim wewnętrznym monologu kapłan nie jest w stanie udzielić Saidowi realnego wsparcia duchowego. 

Nadżib Mahfuz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1988, uważany jest za prekursora realistycznych utworów społeczno-obyczajowych w prozie arabskiej. Jego szczytowym osiągnięciem pisarskim obwołano słynną trylogię pt. „Opowieści starego Kairu”. Powieść „Złodziej i psy”, choć skromniejsza objętościowo, również zdradza społeczne zacięcie autora. Said Mahran jest swoistym „egipskim Robin Hoodem”, który okrada głównie domy bogaczy. Jego przyjaciel z czasów studenckich, a później wróg numer jeden – Rauf Ulwan, usprawiedliwia jego czyny, ba, widzi w nich nawet akt sprawiedliwości dziejowej! To dlatego jego zdrada boli tak bardzo. Działalność Saida przysparza mu nawet pewnej chwały wśród kairskiej biedoty. Ukrywający się „ludowy bohater”, już po popełnieniu dwóch morderstw, może np. nadal liczyć na pomoc Tarzana, właściciela kawiarni.

Chociaż to dwa zupełnie różne światy, wymowa książki „Złodziej i psy” kojarzy mi się z tekstem piosenki „Nie płacz Ewka” Perfectu: „ (…) hej prorocy moi z gniewnych lat/ obrastacie w tłuszcz/ już was w swoje szpony dorwał szmal/ zdrada płynie z ust (…)”. Ja natomiast stawiam sobie pytania: czy Said to mężczyzna obłąkany czy tylko słusznie zagniewany? Czy Rauf to rzeczywiście zdrajca młodzieńczych ideałów czy po prostu ktoś, kto z nich już wyrósł, stracił swój radykalizm? Co tak naprawdę popchnęło Saida do popełnienia dwóch zbrodni: wściekłość rewolucjonisty czy bezradność przegranego człowieka? Nie znajduję jednoznacznych odpowiedzi, chociaż autor zdaje się troszkę bronić swojego bohatera. Tak czy owak, powieść to udane studium szaleństwa (na poziomie jednostkowym) i rewolucji (na poziomie społecznym). Na dodatkową wzmiankę zasługuje fakt, że pisarzowi udało się sugestywnie oddać duszną i przytłaczającą atmosferę miasta, w którym toczy się opowiadana przez niego historia. Od pewnego momentu większość akcji dzieje się w ciemności, pod osłoną nocy, w pobliżu cmentarza (mieszkanie Nur). To oddaje grozę sytuacji głównego bohatera.

Na koniec jeszcze jedna uwaga: książka „Złodziej i psy” wydaje mi się bardzo „męska”, w tym sensie, że emocje, pobudki i działania są tu bardzo „męskie”, co dla mnie, jako czytającej kobiety, nie zawsze było zrozumiałe. Mam tu na myśli zwłaszcza pewien radykalizm podejmowanych wyborów i poświęcenie szczęścia osobistego dla „Sprawy”. Dla jednych będzie to wada, dla innych zaleta. Ja w każdym razie, mimo tego, nabrałam jeszcze ochoty na lekturę „Opowieści starego Kairu”.

3 komentarze:

  1. no tak, znów jakieś drzwi mi otworzyłaś:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie potrafię przeskoczyć powieści arabskich. Owszem, są interesujące, ale nieraz irytują mnie imiona, nazwiska i nazwy miast do których nie mam głowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dea: Miło mi to słyszeć, choć sama je dopiero przed sobą otwarłam:)
    Pisany inaczej: to co powiesz o powieściach węgierskich!;)

    OdpowiedzUsuń