M.
R. Cutrufelli „Brygantka”
Wydawnictwo
DodoEditor
Kraków
2010
Zanim napiszę cokolwiek o „Brygantce”, słów parę należy się
serii, w ramach której została wydana. Na okładce książki
czytamy: „W serii Swoimi ścieżkami zaprezentujemy wybrane
powieści o losach niezwykłych postaci kobiecych, wprowadzające
polskiego czytelnika w nieznany mu do tej pory kontekst historyczny i
społeczny. Romans, kryminał, powieść przygodowa – wspólnym
tematem jest kobieta. Bohaterki znajdują się w trudnych sytuacjach
życiowych w wyniku przedziwnych splotów okoliczności lub w
konsekwencji swoich własnych wyborów. By przybliżyć kontekst
kulturowy, każdej powieści towarzyszy wywiad z autorem lub wybranym
tłumaczem kultury”. Tzw. literatura kobieca, jak się okazuje,
może mieć różne oblicza (nie tylko to grocholowo-michalakowe),
czego przykład stanowi właśnie seria „Swoimi ścieżkami” czy
„Z miotłą” (W.A.B.). Każda z nich posiada oczywiście jakiś
szczególny rys – w omawianym przypadku wskazałbym przede
wszystkim na silne zakorzenienie fabuły w Historii.
W „Brygantce” obecne są wszystkie elementy charakterystyczne dla
serii, której jest reprezentantką – główna bohaterka to
kobieta, akcja rozgrywa się w latach 60-tych XIX wieku na południu
Włoch, w okresie walk o zjednoczenie, a wstęp do książki stanowi
wywiad z jej autorką – pisarką, redaktorką czasopism literackich
i antologii opowiadań, realizatorką teatru telewizji. Wszystko to
zapowiadało bardzo inspirującą lekturę, zwłaszcza że rozmowa
Karoliny Golemo z M. R. Cutrufelli, odsłaniająca kulisy wielkiego
brygantyzmu pozjednoczeniowego – mało znanego epizodu z włoskiej
historii, sugerowała nośny temat. Mam jednak z „Brygantką”
pewien kłopot, bowiem wywarła na mnie wrażenie nieco dydaktycznej,
niezbyt szlachetnej lektury z tezą. Na początku był pomysł –
oryginalny, oparty na wydarzeniach z przeszłości, z wartością
dodaną w postaci wątku kobiecego („herstoria”). Autorka
pokusiła się także o zastosowanie archaizacji, co na pewno jest
zabiegiem ciekawym, choć w efekcie otrzymujemy dość trudny do
konsumpcji język barokowy – kwiecisty i natchniony. Gdzieś w tym
wszystkim brakuje mi jednak iskry, a może po prostu biegłości w
realizacji.
Na temat tego, czym był brygantyzm, nie ma sensu się tutaj rozwijać – dość powiedzieć, że w ten sposób określa się masowe ruchy chłopskie na południu Włoch, po ich zjednoczeniu, wywołane ciężkimi warunkami życia na wsi. Choć uczestniczyły w nich kobiety, fakt ten nie znalazł odzwierciedlenia w książkach historycznych, nie stał się pretekstem do badań naukowych. Cutrufelli postanowiła zatem przy pomocy literatury wypełnić tę lukę. Swoją bohaterką uczyniła Margheritę – młodą arystokratkę, która pod wpływem dramatycznych wydarzeń postanawia zerwać ze swoim dotychczasowym życiem i ucieka w góry, gdzie przyłącza się do grupy brygantów. Od tej chwili rozpoczyna się proces jej przemiany, choć mam wrażenie – nie do końca spełnionej. Z jednej strony zyskuje ona wolność i „niepamięć”. Włoska pisarka trafnie zauważa na przykład, jakie znaczenie ma tak błaha z pozoru rzecz, jak zmiana stroju: „Uciekłam z domu w nocnej koszuli i płaszczu i nocna koszula i płaszcz stanowiły teraz całą moją garderobę. To nawet lepiej. Zbrzydły mi już do cna krępujące ruchy spódnice i narzutki. Myśląc o przyszłości, widziałam siebie z wolnymi rękoma, idącą swobodnym krokiem” (s. 49). Z drugiej strony, świat kobiet-brygantek nie różnił się chyba zanadto od świata, z którego przybyły – pełniły w nim nadal tradycyjne role, a takie postaci jak Maria Orsola Cardona, zwana La Bizarrą – ubierająca się po męsku, pełnoprawna członkini bandy, były raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę. Margherita nie czuła się ponadto wśród tych prostych ludzi właściwą osobą na właściwym miejscu. Już w więzieniu wspomina: „Dziwne to życie, które mnie, urodzonej w zbytkach i posiadajacej błękitną krew matczyną, kazało dzielić losy szeregu biedaków!” (s. 25). Miota się główna bohaterka też z tego powodu, że autorce zabrakło chyba trochę pomysłu na to, jak tę postać spójnie poprowadzić. Czy warto zatem czytać „Brygantkę”? Podstawowy jej atut to, w moim odczuciu, oryginalny temat. Jako że trochę niżej oceniam jego realizację, najbardziej inspirujący pozostaje dla mnie... wywiad z autorką ze wstępu do książki.
I tak, dzięki Tobie, poznałem nowe słowo :-)
OdpowiedzUsuńDo usług :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do tej serii. Coś już przyniosłam nawet z biblioteki i nie zaskoczyło. Brygantka też nie zaintrygowała podczas przeglądania, teraz wiem, dlaczego.;( Chyba najbardziej ciekawe wydaje się "Piekło obiecane".
OdpowiedzUsuńMam w domu wszystkie książki z tej serii, więc na bieżąco będę spawdzać, jak powiodło się pozostałym pisarkom. Rzeczywiście, najbardziej intryguje "Piekło obiecane", ale też "Kobiety z miasta Salta", tej samej autorki zresztą.
UsuńNawiasem mówiąc, gdyby ktoś chciał książki z serii Swoimi ścieżkami zakupić, widziałam ostatnio wszystkie, w atrakcyjnych cenach, w Dedalusie na Koszykowej w Warszawie!
UsuńTeż je widziałam.;)
UsuńBrzmi niezmiernie interesująco. Jeśli gdzieś znajdę - sięgnę.
OdpowiedzUsuń"Brygantkę" i "Zaprzysiężoną dziewicę" można też kupić w Dedalusie internetowym za cenę 7, 8 zł!
UsuńAle za normalną papierową książkę? Czy jak?
UsuńZa normalną papierową, strona www.dedalus.pl! :)
UsuńDzięki:)
UsuńSwojego czasu można było obkupić się w tę serię w Akwareli. Kupiłam wszystkie dostępne poza "Brygantką", bo miała bardzo słabe opinie w sieci. Jak widać, nie bez przyczyny. Wielkie dzięki za recenzję! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo ja tu warszawską księgarnię promuję, a w Poznaniu takie rzeczy!;)
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze "Kobiet z miasta Salta" i jestem pod wielkim wrażeniem. Chciałam sprawdzić jakie inne opowieści oferuje seria "Swoimi ścieżkami" i dziś kupiłam "Brygantkę", też po okazyjnej cenie :)
OdpowiedzUsuńBloga na pewno jeszcze odwiedzę, dlatego dodaję do obserwowanych.
Zapraszam do siebie :)