czwartek, 16 sierpnia 2012

Nieobecne („Brygantka” M. R. Cutrufelli)

M. R. Cutrufelli „Brygantka”
Wydawnictwo DodoEditor
Kraków 2010

Zanim napiszę cokolwiek o „Brygantce”, słów parę należy się serii, w ramach której została wydana. Na okładce książki czytamy: „W serii Swoimi ścieżkami zaprezentujemy wybrane powieści o losach niezwykłych postaci kobiecych, wprowadzające polskiego czytelnika w nieznany mu do tej pory kontekst historyczny i społeczny. Romans, kryminał, powieść przygodowa – wspólnym tematem jest kobieta. Bohaterki znajdują się w trudnych sytuacjach życiowych w wyniku przedziwnych splotów okoliczności lub w konsekwencji swoich własnych wyborów. By przybliżyć kontekst kulturowy, każdej powieści towarzyszy wywiad z autorem lub wybranym tłumaczem kultury”. Tzw. literatura kobieca, jak się okazuje, może mieć różne oblicza (nie tylko to grocholowo-michalakowe), czego przykład stanowi właśnie seria „Swoimi ścieżkami” czy „Z miotłą” (W.A.B.). Każda z nich posiada oczywiście jakiś szczególny rys – w omawianym przypadku wskazałbym przede wszystkim na silne zakorzenienie fabuły w Historii.

W „Brygantce” obecne są wszystkie elementy charakterystyczne dla serii, której jest reprezentantką – główna bohaterka to kobieta, akcja rozgrywa się w latach 60-tych XIX wieku na południu Włoch, w okresie walk o zjednoczenie, a wstęp do książki stanowi wywiad z jej autorką – pisarką, redaktorką czasopism literackich i antologii opowiadań, realizatorką teatru telewizji. Wszystko to zapowiadało bardzo inspirującą lekturę, zwłaszcza że rozmowa Karoliny Golemo z M. R. Cutrufelli, odsłaniająca kulisy wielkiego brygantyzmu pozjednoczeniowego – mało znanego epizodu z włoskiej historii, sugerowała nośny temat. Mam jednak z „Brygantką” pewien kłopot, bowiem wywarła na mnie wrażenie nieco dydaktycznej, niezbyt szlachetnej lektury z tezą. Na początku był pomysł – oryginalny, oparty na wydarzeniach z przeszłości, z wartością dodaną w postaci wątku kobiecego („herstoria”). Autorka pokusiła się także o zastosowanie archaizacji, co na pewno jest zabiegiem ciekawym, choć w efekcie otrzymujemy dość trudny do konsumpcji język barokowy – kwiecisty i natchniony. Gdzieś w tym wszystkim brakuje mi jednak iskry, a może po prostu biegłości w realizacji.

Na temat tego, czym był brygantyzm, nie ma sensu się tutaj rozwijać – dość powiedzieć, że w ten sposób określa się masowe ruchy chłopskie na południu Włoch, po ich zjednoczeniu, wywołane ciężkimi warunkami życia na wsi. Choć uczestniczyły w nich kobiety, fakt ten nie znalazł odzwierciedlenia w książkach historycznych, nie stał się pretekstem do badań naukowych. Cutrufelli postanowiła zatem przy pomocy literatury wypełnić tę lukę. Swoją bohaterką uczyniła Margheritę – młodą arystokratkę, która pod wpływem dramatycznych wydarzeń postanawia zerwać ze swoim dotychczasowym życiem i ucieka w góry, gdzie przyłącza się do grupy brygantów. Od tej chwili rozpoczyna się proces jej przemiany, choć mam wrażenie – nie do końca spełnionej. Z jednej strony zyskuje ona wolność i „niepamięć”. Włoska pisarka trafnie zauważa na przykład, jakie znaczenie ma tak błaha z pozoru rzecz, jak zmiana stroju: „Uciekłam z domu w nocnej koszuli i płaszczu i nocna koszula i płaszcz stanowiły teraz całą moją garderobę. To nawet lepiej. Zbrzydły mi już do cna krępujące ruchy spódnice i narzutki. Myśląc o przyszłości, widziałam siebie z wolnymi rękoma, idącą swobodnym krokiem” (s. 49). Z drugiej strony, świat kobiet-brygantek nie różnił się chyba zanadto od świata, z którego przybyły – pełniły w nim nadal tradycyjne role, a takie postaci jak Maria Orsola Cardona, zwana La Bizarrą – ubierająca się po męsku, pełnoprawna członkini bandy, były raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę. Margherita nie czuła się ponadto wśród tych prostych ludzi właściwą osobą na właściwym miejscu. Już w więzieniu wspomina: „Dziwne to życie, które mnie, urodzonej w zbytkach i posiadajacej błękitną krew matczyną, kazało dzielić losy szeregu biedaków!” (s. 25). Miota się główna bohaterka też z tego powodu, że autorce zabrakło chyba trochę pomysłu na to, jak tę postać spójnie poprowadzić. Czy warto zatem czytać „Brygantkę”? Podstawowy jej atut to, w moim odczuciu, oryginalny temat. Jako że trochę niżej oceniam jego realizację, najbardziej inspirujący pozostaje dla mnie... wywiad z autorką ze wstępu do książki.

14 komentarzy:

  1. I tak, dzięki Tobie, poznałem nowe słowo :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam mieszane uczucia co do tej serii. Coś już przyniosłam nawet z biblioteki i nie zaskoczyło. Brygantka też nie zaintrygowała podczas przeglądania, teraz wiem, dlaczego.;( Chyba najbardziej ciekawe wydaje się "Piekło obiecane".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w domu wszystkie książki z tej serii, więc na bieżąco będę spawdzać, jak powiodło się pozostałym pisarkom. Rzeczywiście, najbardziej intryguje "Piekło obiecane", ale też "Kobiety z miasta Salta", tej samej autorki zresztą.

      Usuń
    2. Nawiasem mówiąc, gdyby ktoś chciał książki z serii Swoimi ścieżkami zakupić, widziałam ostatnio wszystkie, w atrakcyjnych cenach, w Dedalusie na Koszykowej w Warszawie!

      Usuń
  3. Brzmi niezmiernie interesująco. Jeśli gdzieś znajdę - sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Brygantkę" i "Zaprzysiężoną dziewicę" można też kupić w Dedalusie internetowym za cenę 7, 8 zł!

      Usuń
    2. Ale za normalną papierową książkę? Czy jak?

      Usuń
    3. Za normalną papierową, strona www.dedalus.pl! :)

      Usuń
  4. Swojego czasu można było obkupić się w tę serię w Akwareli. Kupiłam wszystkie dostępne poza "Brygantką", bo miała bardzo słabe opinie w sieci. Jak widać, nie bez przyczyny. Wielkie dzięki za recenzję! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja tu warszawską księgarnię promuję, a w Poznaniu takie rzeczy!;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem świeżo po lekturze "Kobiet z miasta Salta" i jestem pod wielkim wrażeniem. Chciałam sprawdzić jakie inne opowieści oferuje seria "Swoimi ścieżkami" i dziś kupiłam "Brygantkę", też po okazyjnej cenie :)
    Bloga na pewno jeszcze odwiedzę, dlatego dodaję do obserwowanych.
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń