T.
Lem „Awantury na tle powszechnego ciążenia”
Wydawnictwo
Literackie
Kraków
2009
Po
lekturze wspomnień Tomasza Lema, syna „tego” Lema, skłonna
jestem uwierzyć, że nasz najwybitniejszy futurolog przybył na
Ziemię z jakiejś obcej planety, zamieszkiwanej przez zaawansowaną
technologicznie cywilizację – taki był odrębny i nietuzinkowy.
Barwna osobowość, błyskotliwy umysł, ekscentryczne zachowanie i
cięty język złożyły się na mieszankę wybuchową, która
sprawiła, że jego życie stanowi wdzięczny materiał na biografię.
Ujmować można ją z różnych perspektyw: badacza/historyka
literatury, wielbiciela twórczości autora, przyjaciela i partnera
intelektualnego, wreszcie – bliskiego członka rodziny. Każda z
nich wiąże się z pewnymi ograniczeniami, ale ma też
niezaprzeczalne atuty. Kiedy więc za spisywanie życiorysu pisarza
bierze się jego syn, wiadomo że będzie ciekawie.
Rozczarują
się zapewne ci, którzy w książce Tomasza Lema chcieliby znaleźć
skrupulatne zestawienie dat, faktów i nazwisk. Jego opowieść, choć
uporządkowana chronologicznie, ma raczej wymiar anegdotyczny,
rozwija się w tym kierunku, w jakim poprowadzą ją emocjonalnie
nacechowane wspomnienia. Jest w nich szacunek pomieszany z czułością,
podziw dla wiedzy i talentu, akceptacja licznych dziwactw. Lem
młodszy nie osądza i nie wypomina, choć myślę sobie, że były
takie momenty w ich wzajemnej relacji, które musiały sprawiać mu
przykrość (konstatacja „nic z niego nie będzie” brzmi w ustach
rodzica, mówiąc oględnie, demotywująco!). Jaki obraz pisarza
wyłania się zatem z relacji syna?
Pierwsza
ciekawa sprawa: „Kwestie natury rodzinno-historycznej ojciec uważał
(…) za pozbawione znaczenia i być może dlatego nie chciał o nich
rozmawiać. To jedna z hipotez mających wyjaśnić, dlaczego unikał
prowadzenia ze mną rozmów o przeszłości” (s. 11). Druga z nich
upatruje źródeł milczenia w traumie doświadczeń wojennych, które
stały się jego udziałem: okupowany Lwów, ukrywanie się pod
fałszywym nazwiskiem, wynoszenie z piwnicy, pod komendą Niemców,
rozkładających się ciał więźniów rozsztrzelanych przez Rosjan.
Rysuje się tu interesująca zależność: Stanisław Lem stał się
mistrzem w opisywaniu przyszłości, jednocześnie lekceważąc lub
wypierając przeszłość. Dowodem na to, że nie dała się ona
całkowicie usunąć z pola świadomości, była emocjonalna reakcja
pisarza na wprowadzenie stanu wojennego, która zaowocowała
podjęciem trudnej decyzji o wyjeździe z Polski. Autor „Cyberiady”
przypłacił ją kilkuletnią depresją.
Tęgi
umysł i rozległa wiedza bohatera „Awantur...” nie zmieniają
faktu, że z opowieści syna wyłania się też częściowo obraz
ojca jako wiecznego chłopca, pobudzanego do działania istnie
dziecięcą ciekawością i fantazją. Nie sposób nie uśmiechnąć
się na wspomnienie jego uwielbienia słodyczy, którymi, nawiasem
mówiąc, nie miał specjalnie ochoty dzielić się nawet z
najbliższymi, skłonności do brudzenia ubrań jedzeniem, czy też
kupowania sobie zabawek, oczywiście pod pretekstem podarowania ich
dziecku. Lem młodszy z rozbawieniem wspomina na przykład, jak
skonstruowali z ojcem urządzenie, które wytwarzało prąd i dość
mocno kopało, a następnie zastawiali je na członków rodziny jako
pułapkę. Ta „łobuzerska” strona osobowości pisarza była z
pewnością urocza, z drugiej strony jednak myślę z podziwem o jego
żonie, Barbarze, która miała go za partnera życiowego:-)
W
przyjaźni przedkładał Lem jakość nad ilość. W „Awanturach...”
odnajdujemy fragmenty jego obfitej korespondencji ze Sławomirem
Mrożkiem, Aleksandrem Ściborem-Rylskim, Władysławem Kapuścińskim.
Do grona bliskich mu osób należeli także Jan Błoński, Jan Józef
Szczepański, na emigracji – Władysław Bartoszewski. Znajomości
te przetrwały lata, choć pisarz potrafił być w kontaktach z
ludźmi oschły i zdystansowany, zwłaszcza jeśli sprawy nie szły
po jego myśli. Legendą stały się „listy rozwodowe”, za pomocą
których kończył, nieudaną jego zdaniem, współpracę, np. z
tłumaczami. Nieumiejętność pogodzenia się z tym, że
rzeczywistość różni się od jego wyobrażenia o tym, jak być
powinno, ujawniała się zresztą w wielu sytuacjach i musiała bywać
irytująca. Kiedy syn przygotowywał w austriackiej szkole pracę
maturalną na temat „Cyberiady”, ojciec nie mógł pogodzić się
z jego interpretacjami i stylem. Próbował podchodów, rozmów,
przekonywania, aż w końcu... sam ją po kryjomu napisał i
zasugerował Tomaszowi oddanie jej jako własnej (sic!).
Lem
jako mąż, stosunek Lema do zwierząt, Lem jako osoba publiczna,
„sławny pisarz”, Lem jako ojciec – z „Awantur
na tle powszechnego ciążenia” wyłania się obraz jego
funkcjonowania w różnych rolach. Warto spędzić te kilka godzin
nad lekturą – a czyta się ją błyskawicznie – żeby poznać
prywatne oblicze tego, który ma swoją ugruntowaną pozycję w
historii literatury.
Czytałam kiedyś, że Lemowi nie podobała się żadna z ekranizacji "Solaris". Wtedy pomyślałam sobie, że pewnie były w takim razie strasznie kiepskie. Było to tuż po przeczytaniu "Solaris", kiedy moja miłość do Lema zapłonęła na nowo i nie brałam w ogóle pod uwagę, że Lem mógł mieć ciężki charakter.
OdpowiedzUsuńWpisuję tę książkę na listę książek do przeczytania ;)
W "Awanturach..." jest właśnie o tych ekranizacjach mowa! Mam takie wrażenie, że Lem w ogóle uważał samego siebie za najlepszego eksperta od swoich książek i biografii, jakby kompletnie wbrew postmodernistycznym "pogłoskom" o "śmierci autora" :-)
Usuń