wtorek, 26 kwietnia 2011

Book-erka w krainie wampirów :)


K. Keaton „Z ciemnością jej do twarzy”
Wydawnictwo Znak Emotikon
Kraków 2011



Wkroczyłam na nieznany sobie teren – sięgnęłam po tzw. literaturę młodzieżową. Minęło kilkanaście lat, odkąd sama się w niej zaczytywałam. Na pierwszy rzut oka, wiele się w tym obszarze zmieniło. Bohaterki mojej dziewczęcej wyobraźni – (nie)rozważne i romantyczne Anie z Zielonego Wzgórza, Polyanny czy siostry Borejko, zastąpił w tej roli nowy typ postaci. Literackie odpowiedniki współczesnych nastolatek ubierają się i malują na czarno, noszą tatuaże, używają „siarczystego” języka, są zbuntowane, gniewne i harde. Początkowo myślałam, że moje lektury z przeszłości dzielą lata świetlne od tych, które są popularne obecnie, ale dochodzę do wniosku, że te fundamentalne różnice to tylko pozory. Zmieniła się scenografia, bohaterki są może silniejsze i bardziej niezależne, ale ich problemy, dylematy i marzenia pozostały takie same. Przykład? „Z ciemnością jej do twarzy” K. Keaton.
Świeżutka jeszcze publikacja wydawnictwa Znak (nomen omen!) Emotikon należy do nurtu powieści fantasy. Amatorzy wampirów, czarownic, baśniowych scenerii i magii znajdą w tej książce wszystko to, co zadecydowało o sukcesie sagi „Zmierzch”, unikając jednocześnie raf, na które wpadła jej autorka, S. Meyer (sagi „Zmierzch” nie czytałam, a wiedzę na temat jej niedostatków czerpię z wypowiedzi internautów). Niespełna 18-letnia Ari, wychowująca się w rodzinie zastępczej, rozpoczyna poszukiwania biologicznych rodziców. Na ślad swojego pochodzenia trafia w szpitalu psychiatrycznym, w którym swego czasu, jeszcze przed popełnieniem samobójstwa, przebywała jej matka. Córka otrzymuje w spadku pudełko po butach, a w nim list z tajemniczym ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem. Już wkrótce Ari przekonuje się, że słowa rodzicielki były prorocze… Splot okoliczności sprawia, że główna bohaterka trafia do miasta mrocznego i fascynującego zarazem, miasta zamieszkanego przez dziwaków i odmieńców – Nowego Orleanu (=Nowe 2). To tutaj rozegra się zasadnicza część historii…
Świat przedstawiony w powieści Keaton zlepiony został z trzech elementów. Wyraźną aluzję do współczesności stanowi, moim zdaniem, wybór miejsca akcji. Autorska wizja Nowego Orleanu to obraz życia po katastrofie. Miasto wyraźnie nie otrząsnęło się jeszcze ze skutków potężnego cyklonu, który zmiótł je niemalże z powierzchni ziemi. Porażka władz, nieumiejących poradzić sobie z konsekwencjami działania żywiołu, skłoniła dziewięć potężnych rodów do zawarcia sojuszu zwanego Novem i wykupienia na własność zrujnowanego terenu. Skojarzenia z huraganem „Katrina” z 2005 roku nasuwają się same… W rzeczywistości wykreowanej przez pisarkę nie zabrakło także, niezwykle popularnych obecnie, bohaterów „charakterystycznych” – wampirów, czarownic i wszelkich pośrednich form bytu (element nr 2) :) Autorka wprowadziła również do swojej opowieści, poprzez postaci Ateny, Arachne czy Meduzy, wątki mitologiczne (element nr 3).
Na początku tego posta wspomniałam, że mimo baśniowej scenerii, książka „Z ciemnością jej do twarzy” dotyka w gruncie rzeczy „okołoziemskich” problemów nastolatków. Po pierwsze, główna bohaterka zmaga się z typowymi dla swojego wieku trudnościami: poczuciem osamotnienia, odmienności, niezrozumienia, brakiem akceptacji siebie, swojej „inności” czy niezdarnością w kontaktach z płcią przeciwną. Po drugie, mam wrażenie, że dorośli w tej historii, poza kilkoma wyjątkami, zawodzą na całej linii i budzą głównie nieufność. Na odwieczny konflikt pokoleń istnieje jedno skuteczne antidotum – przyjaźń. Ari, która przybywa do Nowego Orleanu, spotyka na swojej drodze różnej maści odmieńców. Mimo początkowego dystansu wobec mieszkańców Dzielnicy Ogrodowej, dziewczyna nawiązuje z nimi nić porozumienia, która zacieśnia się w obliczu dramatycznych wydarzeń. Towarzystwo osób, które tak jak ona, są „inne”, działa na nią kojąco, daje jej poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Nowe 2 staje się jej miejscem przeznaczenia. W tym bogatym zestawie młodzieńczych emocji brakuje już tylko miłości – oczywiście od pierwszego wejrzenia. Kiedy Ari poznaje Sebastiana, świat na chwilę przestaje istnieć. Przyspieszone bicie serca i „motyle w brzuchu” sygnalizują, że „to jest to’. Młodzi bohaterowie napotykają na drodze ku sobie liczne przeszkody, ale one wzmacniają tylko ich fascynację. Jeśli wspomnę dodatkowo, że ukochany rezygnuje dla swojej wybranki z części siebie (poświęcenie jako dowód uczucia!), wyjdzie nam z tego przepis na klasyczną miłość romantyczną. 
Cieszę się, że przeczytałam „Z ciemnością jej do twarzy”, bo teraz wiem już, co w trawie piszczy. Pracuję z młodzieżą i chcę znać ich czytelnicze wybory, bo to one, między innymi, kształtują ich świat. Wampiry, strzeżcie się, Book-erka nadchodzi… :)   
Za udostępnienie książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak Emotikon!

6 komentarzy:

  1. Podobnie jak Ty, po książki młodzieżowe raczej nie sięgam, no chyba że wyszły spod pióra mojego ukochanego Zafona, którego kocham miłością bezgraniczną i nawet gdyby ten (Zafon) napisał bajkę - przeczytałabym ;-)

    Na "Z ciemnością jej do twarzy" skusiłam się z ciekawości. Przyznam szczerze, że mile się zaskoczyłam. Książka naprawdę mi się spodobała ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie jest mieć "swojego" pisarza:) A co do "Z ciemnością jej do twarzy": trzeba czekać na kolejny tom, sama jestem ciekawa rozwoju akcji:)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem, czy i mnie ta książka przekonałaby do książek młodzieżowych. Motywację mam podobną: wypada wiedzieć, co w tej chwili czytają młodsi ;) Bo taka na przykład Pollyanna do nich już by chyba zupełnie nie przemówiła (nawet do mnie słabo przemawiała ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie nie, chyba że do tych najmłodszych:) Wychodzę z założenia, że nie ma co obrażać się na rzeczywistość („co też ta współczesna młodzież czyta!"), tylko ją poznawać, bo jakieś potrzeby literatura młodzieżowa na pewno zaspokaja. A te wampiry to tylko przykrywka:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś mi się ostatnimi czasy wampiry przyjadły ; p Muszę sobie od nich na razie odpocząć ; ) Dodaję do obserwowanych; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyobrażam sobie, że z powodu wampirów można odczuwać przesyt:) Ja z kolei na co dzień takich książek nie czytam, więc trudno tu mówić o przesycie:)

    OdpowiedzUsuń