wtorek, 10 maja 2011

Gratka dla małego niejadka


E. Dziubak „Gratka dla małego niejadka”
Wydawnictwo Albus
Poznań 2011





O książkach Wydawnictwa Albus pisałam już na blogu (w grudniu) w samych superlatywach – że mądre teksty, że ciekawa szata graficzna, że poważnie traktują małego czytelnika i pobudzają go do refleksji. Możecie posądzić mnie o „manię pochlebczą”, ale trafiła właśnie w moje ręce świeżutka jeszcze publikacja pt. „Gratka dla małego niejadka” i – nie zawaham się użyć tego słowa – jest zachwycająca! Autorka i ilustratorka – Emilia Dziubak – napisała pozycję obowiązkową dla dzieci, które marudzą przy jedzeniu, odmawiają, mimo usilnych starań dorosłych, przyjmowania pokarmu, a widok warzyw i owoców „rzeźbi” ich buzie w charakterystyczny grymas. Tym samym jest to lektura dla zmęczonych tą sytuacją rodziców, choć nie tylko – także dla tych, którzy pragną swoim pociechom zaszczepić nawyk spożywania różnorodnych potraw oraz pokazać im, że gotowanie może być wspaniałą i twórczą zabawą, która integruje pokolenia. 

„Gratka dla małego niejadka” jest swoistą książką kucharską w stylu retro. Znajdziemy w niej przepisy na przekąski, zupki, dania główne, desery i napoje. Oto kilka smakowitych przykładów na to, co sama chętnie bym zjadła: zielone muffinki, zupa z panem pieprzem, przysmak pana arbuza, naleśniki ze smacznym śpiochem czy pierożki z serem. Nie ma w tej książce pójścia na łatwiznę – obok słodkich przysmaków (zupa waniliowa z poziomkami, chrupiące gofry czy owoce w cieście), atrakcyjnych dla dzieci, mają tu także swoje miejsce potrawy, do przygotowania których potrzebne są drożdże, czarne oliwki, soczewica czy dynia. Wydaje mi się ważne, aby od najmłodszych lat takie składniki stawały się oczywistą częścią jadłospisu. Książka dostarcza także małemu czytelnikowi, oprócz przepisów kulinarnych, troszkę nienachalnie podanej wiedzy o tym, co jemy. Na to również autorka znalazła niebanalny sposób – przeczytamy tu wywiad z marchewką (fantastyczny!) czy „kilka słów o witaminkach”. Dziecko ma także szansę nadać jej własny rys i np. pokolorować obrazek czy rozwiązać łamigłówkę.

Tym, co decyduje o wyjątkowości tej publikacji, są ilustracje. Staje się to powoli znakiem firmowym tego wydawnictwa. Urzekły mnie już stojące rządkiem warzywa na okładce, ale to okazał się być tylko wstęp do wizualnej uczty. W tych obrazkach naprawdę można się zakochać! Najlepiej będzie, jeśli zobaczycie je sami, w myśl zasady, że jeden obraz wart jest tysiąca słów:



4 komentarze:

  1. Jakie to przecudne!
    Z Twoim opisem w tandemie do pożarcia bez popicia!

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Przy takich temperaturach zalecam jednak z popiciem:) Dziękuję za miłe słowa! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ilustracje przepiękne. Kusi mnie ta książka. Myślę, że kupię ją dla jakiegoś znajomego dziecka, bo własnego jeszcze nie mam. Autorka i jednocześnie ilustratorka prezentuje swe prace na blogu http://emiliaszewczyk.blogspot.com/. KObieta ma talent i wiele z jej rysunków chętnie powiesiłabym na ścianie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te ilustracje są rzeczywiście magiczne, tak głęboko zapadły mi w pamięć, że dzień bez zerknięcia w nie jest dniem straconym:)

    OdpowiedzUsuń