Wydawnictwo Nowy Świat
Warszawa 2008
Agnieszka Osiecka mistrzynią słowa jest i basta! Dla mnie to aksjomat, „oczywista oczywistość”. Kontakt z jej poezją i prozą mam obecnie mniej regularny i intensywny, niż to drzewiej bywało, ale zawsze, kiedy wpada mi w ręce książka sygnowana jej nazwiskiem, jestem na nią gotowa. Osiecka to specjalistka od melancholijnych nastrojów, kronikarka rozczarowań i rozgoryczeń życiowych, znawczyni skomplikowanych uczuć i relacji międzyludzkich – tak o niej myślałam i tak ją czytałam. O dziwo, lektura „Zabaw poufnych” odsłoniła przede mną zupełnie inną osobę – figlarną, skorą do żartów i zabaw słownych, z fantastycznym poczuciem humoru, wzbogacanym od czasu do czasu nutką ironii. To czuć, że odnalazła się i w tej roli, że czerpała z takiego pisania radość i przyjemność. Przyjemność, która udzieliła się również mnie jako czytelniczce.
„Zabawy poufne” składają się z krótkich tekstów, które wcześniej publikowane były w „Magazynie Rodzinnym”. We wstępie do książki Rafał Bryndal określa je mianem „psychoterapeutycznych przypowieści” (s. 7) czy też „terapeutycznych igraszek” (s. 6), co idealnie oddaje ich charakter. Aby rozprawiać się na papierze z zawiłościami życia uczuciowego Polaków w sposób wiarygodny i dostojny, Osiecka powołała do istnienia „fikcyjny superautorytet naukowy, genialny trolejbus medyczno-psychologiczny – profesora doktora Amy’ego” (s. 11). Już w pierwszym felietonie, powołując się oczywiście na wiedzą wspomnianego wyżej badacza, specjalisty od „stosunków” międzyludzkich, Osiecka dokonuje fundamentalnego wręcz rozróżnienia. Rozróżnienia, które z pewnością zrewolucjonizowało (albo jeszcze zrewolucjonizuje) świat nauki i naszą codzienność, zwłaszcza w sferze relacji damsko-męskich. W ślad za sławnym psychologiem wyodrębnia ona trzy grupy kobiet: Kochankę, Żonkę i Męczennicę oraz trzy grupy mężczyzn: Dostojnika, Wiecznego Chłopca i Pana Cześka. Czy pojęliście już prostotę i geniusz tej teorii? Jeśli nie, kolejne felietony rzucą na nią trochę światła. Na przykładzie konkretnych sytuacji życiowych, tzw. sytuacji z życia wziętych, utalentowana felietonistka i tuz międzynarodowego autoramentu wyjaśnią Wam, dlaczego w kontakcie z drugim człowiekiem, zwłaszcza płci przeciwnej, ciągle się potykamy. Prowadzący to seminarium dwoją się i troją, aby w przystępny sposób zaznajomić nas z psychologią stosowaną. Celność ich myśli, rad i porównań jest porażająca. Wydaje się, że dr. Amy’ego żadna trudność nie jest w stanie zbić z tropu. Trzeba powiedzieć sobie dobitnie: gdybyśmy na początku każdej znajomości definiowali jasno, z kim mamy do czynienia, nasze życie byłoby szczęśliwsze, a świat piękniejszy. Czego innego możemy bowiem spodziewać się po Dostojniku, czego innego zaś po Wiecznym Chłopcu. Dostojnik to mężczyzna, który „robi wrażenie” – uporządkowany, nienagannie ubrany, typ kierownika, prezesa. Przedawkowanie go jednak grozi nudą. Wieczny Chłopiec czerpie z życia pełnymi garściami, co bez wątpienia czyni go fascynującym, ale i nieobliczalnym. Marzyć przy nim o stabilizacji to tak, jakby czekać na Godota z nadzieją, że przyjdzie. Pan Czesiek z kolei to facet zaradny i praktyczny, „rzadko błądzący z głową w chmurach, w domu szorstki, ale solidny, lubiący wypić z kolegami, niemal całkowicie obojętny wobec świata wartości wyższych” (s. 14). Kategoryzacja kobiet również nie pozostawia wątpliwości: Kochanka dba o to, żeby to jej było z nim dobrze, Żonka kocha swój dom, a męża traktuje jako element tej większej całości. Męczennica zaś kocha i cierpi, cierpi i kocha, zamęczając tym siebie, jego i otoczenie. Każda z nich stosuje Podstawowy Chwyt Żeński (skojarzenie z boksem wskazane): chcę go zmienić. I tak, jak świat światem, Kochanki, Żonki i Męczennice łączą się w pary z Dostojnikami, Wiecznymi Chłopcami oraz Panami Cześkami, tworząc rozmaite konfiguracje, nastręczające mniej lub więcej problemów.
Osiecka nie tylko bawi się stereotypami, ale także żongluje formą i językiem. Jaskrawy przykład tej tendencji stanowią wymyślone przez nią imiona i nazwiska – ot choćby Nahalia Mrucz Młodsza, Ksawebiusz P., Tristessa Azorek, Palolita H., Kazia Bąk-Bączyńska, Madrygał F., Bakunda Harnaś, Wentyliusz N., Chimeryk N., Legaliusz Indyferent Kowall, Madagaskar Krępieć, Walerian Melancholiusz K., Bimbałł Bzdycz-Bzdycki, Feobiusz Narcyziak. Ja do swojego słownika zaadoptowałam kilka nowych dla mnie wyrażeń, np. mężczyzna-winogrono („Na przeciętnie udanym mężczyźnie wisi około pięciu, sześciu kobiet” (s. 42) – aktualna żona, pierwsza żona, dawna dziewczyna, sąsiadka, pani Lusia – koleżanka z pracy itd.) czy też piżamowiec – „(…) stadium larwalne pomiędzy mężczyzną a kobietą” (s. 46). W jej tekstach znajdziemy również mnóstwo humoru sytuacyjnego, który sprawia, że nie sposób się mimowolnie nie uśmiechnąć. Mądrość artystki polega jednak na tym, że gdzieś pod powłoką tego rozbawienia czai się prawda – lekkostrawna dzięki temu, że podano ją z dużym dystansem. Łatwo, zabawnie i przyjemnie będzie się wam czytać tę książkę, jeśli zabierzecie ją na Majówkę – polecam!