czwartek, 18 sierpnia 2011

Podróż naukowa


O. Sacks „Wyspa daltonistów i wyspa sagowców”
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2000








„Wyspa daltonistów i wyspa sagowców” O. Sacksa to urocza książeczka, która sprawiła, że poczułam się tak niesamowicie jak wtedy, kiedy z wypiekami na twarzy czytałam, jako dziecko, „W 80 dni dookoła świata” J. Verne’a i „Przypadki Robinsona Crusoe” D. Defoe. Odnalazłam w niej to wszystko, co tak fascynowało mnie w lekturach z dawnych lat: egzotykę, przygodę, impuls dla wyobraźni, aprobatę dla pasji podróżowania i odkrywania świata. Z tą tylko różnicą, że fikcja literacka ustępuje tu miejsca relacjom z autentycznych podróży naukowych. Na publikację składają się w zasadzie dwa odrębne teksty, opisujące niezależne od siebie wyprawy autora do Mikronezji – pierwszą, w towarzystwie Knuta Nordby’ego, norweskiego naukowca (całkowitego daltonisty) i Roberta Wassermana, oftalmologa (okulisty), oraz drugą, na zaproszenie Johna Steele’a, dawnego kolegi – neurologa. Dobór współpracowników nie był oczywiście przypadkowy, bowiem Sacks poszukiwał na wyspach Pingelap, Pohnpei, Guam oraz Rota odpowiedzi na pytanie: jak wygląda życie osób dotkniętych achromatopsją oraz chorobą zwaną lytico-bodig w społecznościach, w których zaburzenia te mają charakter endemiczny (utrzymują się wśród ludności na danym obszarze przez dłuższy czas)? Skomplikowane? Hermetyczne? „Nie dla mnie”? Tylko na pierwszy rzut oka. Sacks uprawia bowiem gatunek, który nazwałabym „gawędą naukową”. Jest w nim tyle entuzjazmu dla spotkanych ludzi, krajobrazów, zjawisk, a jednocześnie swobody w posługiwaniu się językiem literackim, że nie pozostaje nic innego, jak tylko dać się ponieść jego narracji i własnej fantazji.

Autor „Wyspy daltonistów i wyspy sagowców” jest uznanym neurologiem i psychiatrą, a także popularyzatorem wiedzy. Międzynarodowej sławy przysporzyła mu praca z pacjentami pogrążonymi w stanie całkowitego letargu, w których rozpoznał ofiary pandemii śpiączkowego zapalenia mózgu, szalejącej w Europie w latach 1916-1927. Dzięki zastosowaniu eksperymentalnego leku wielu z nich doznało „przebudzenia” (taki tytuł nosi książka Sacksa, w której dzieli się swoimi doświadczeniami oraz film z Robertem De Niro i Robinem Williamsem, nakręcony na jej podstawie). Wspominam o tych fragmentach biografii po to, aby podkreślić, z jak twórczą i ciekawą osobowością mamy do czynienia. Tym bardziej cieszy fakt, że Sacks, mimo ustalonej pozycji w świecie naukowym, wciąż poszukuje nowych wyzwań. I że sprawia mu to taką radość!

Amerykański neurolog wspomina, że wyspy, jako niepowtarzalne siedliska różnych form życia, fascynowały go od zawsze. Kiedy więc dowiaduje się na przykład, że na Pingelap żyje społeczność, w której co dziesiąty mieszkaniec „cierpi” na całkowity daltonizm (statystycznie zdarza się on u jednego na ok. 40 tyś. ludzi) wie, że podróż w tę część świata jest tylko kwestią czasu. Sacksa interesuje wszystko – od pochodzenia geologicznego wysp koralowych począwszy, poprzez bogactwo ich flory i fauny, a na historii, tradycji i kulturze regionu skończywszy. Czytelnik otrzymuję esencję zdobytej przez autora wiedzy, podaną w sposób przystępny i, co ważne, pozbawiony specjalistycznego żargonu. Ciekawostka goni tu ciekawostkę, a ja co pół strony miałam ochotę krzyczeć „heureka!”. Irytowałam się razem z badaczem, kiedy po wielu godzinach lotu nie pozwolono mu opuścić maszyny na atolu Johnston – dzięki temu incydentowi dowiedziałam się, że amerykańskie wojsko zamienia takie rajskie miejsca jak to w ekologiczne pustynie (próby nuklearne, składowanie gazu musztardowego); „uczestniczyłam” z bohaterami w ceremonii przygotowywania i konsumowania lokalnej specjalności – płynnego ekstraktu roślinnego o nazwie sakau; wzruszałam się, kiedy mieszkańcy wysp z achromatopsją otrzymywali okulary słoneczne i daszki, szczęśliwi, że ich codzienne funkcjonowanie stanie się znośniejsze.

Nie brakuje także w książce amerykańskiego naukowca refleksji na temat tego, czym jest zdrowie i choroba, norma i patologia oraz pytań o granice między tymi kategoriami. Świat chorego z całkowitą ślepotą barwną może wydawać się uboższy, niepełny. Sacks pokazuje, że takie myślenie jest nie tylko krzywdzące, ale i nieprawdziwe. Kiedy Oliver, Kurt i Bob przybywają na Pingelap, pytają swojego przewodnika, daltonistę, o to, czy potrafi odróżnić żółtego, gotowego do spożycia banana od tego zielonego, niedojrzałego. „W odpowiedzi James podszedł do bananowca i po chwili wrócił z uważnie wybranym jaskrawozielonym bananem dla Boba. Bob go obrał; zdziwił się, że skórka tak łatwo odchodzi. Pierwszy kęs przełknął ostrożnie, ale resztę zjadł w pośpiechu. Widzisz – powiedział James – nie musimy polegać na kolorze. Patrzymy, dotykamy, wąchamy, wiemy; bierzemy pod uwagę wszystko, podczas gdy inni ludzie patrzą tylko na kolor” (s. 45). Paradoksalnie więc okazuje się, że „ułomność” może przyczynić się do głębszego, wielozmysłowego poznania świata, a „pełnosprawność” do „lenistwa poznawczego”.

Egzotyczny ląd, wrażliwy, empatyczny, ciekawy ludzi i świata autor, który potrafi swoje myśli i obserwacje zgrabnie przelać na papier – nic więcej do czytelniczego szczęścia mi nie potrzeba. Zapraszam zatem do udziału w podróży na wyspy Mikronezji – ja, choć już stamtąd wróciłam, nadal pozostaję tam myślami.

2 komentarze:

  1. Czytałam wywiad z autorem tej książki w ,,Książkach,,.
    Niesamowita postać.
    Mam tylko pytanie czy czytałaś może jeszcze coś tego pana i czy mogłabyś mi polecić od czego zacząć?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj:) Niestety, to moja pierwsza książka tego autora. I choć nie mam do końca porównania, myślę, że jest całkiem niezła na początek, bo stanowi taką "formę przejściową" między reportażem a "literaturą naukową". Choć z drugiej strony nie ma chyba co się bać tej naukowości, bo wywiad, o ktorym wspominasz, pokazuje, że autor sprzedaje swoją wiedzę przystępnie. Ja osobiście będę polować jeszcze na "Przebudzenia" właśnie i na inną bardzo znaną jego książkę "Mężczyzna, ktory pomylił swoją żonę z kapeluszem". Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń