J. C. Wagner „Milczenie”
Wydawnictwo Akcent
Warszawa 2011
Podobno „nie szata zdobi człowieka” i „nie ocenia się książki po okładce”. Morał płynący z tych ludowych mądrości wydaje się jasny: zewnętrzne piękno może nas zwieść na manowce, wpuścić w maliny, wyprowadzić w pole. To, co wartościowe i autentyczne, zazwyczaj kryje się „w środku”. Tymczasem pierwszy kontakt z lekturą to w dużej mierze kontakt z obwolutą właśnie. Oczywistym jest, że nawet najbardziej wyrafinowana szata graficzna nie „uratuje” publikacji w oczach wymagającego i krytycznego czytelnika, jeśli treść nie będzie spełniała jego standardów. Głęboko wierzę jednak, że książka może być przedmiotem artystycznym i dostarczać także, oprócz bodźców emocjonalnych i intelektualnych, wrażeń natury estetycznej.
Okładka powieści „Milczenie” J. C. Wagnera zahipnotyzowała mnie od pierwszego wejrzenia. Nie dzieje się na niej wiele, ale ma w sobie coś mrocznego, tajemniczego, intrygującego. Zielonkawa tafla wody, w której odbijają się drzewa, w tle rower i ledwie rozpoznawalny czerwony samochód. Odczułam lekki niepokój. Jak się później okazało, każdy z tych elementów odgrywa w opowiedzianej tu historii znaczącą rolę.
Rzecz dzieje się w Finlandii, głównie w Turku, dawnej stolicy kraju, z rzadka tylko przenosząc się do Helsinek. Trzydzieści trzy lata po tym, jak Pia Lehtinen została zgwałcona i zamordowana nieopodal swojego domu, obok miejsca, w którym stoi krzyż upamiętniający to tragiczne wydarzenie, policja znajduje rower nastolatki, Sinikki Vehkasalo. Podobieństwo do sprawy z 1974 roku wydaje się uderzające. Śledztwo prowadzi młody komisarz, Kimmo Joenta, ale niezbędna okaże się także pomoc Antsi Ketoli, świeżo co emerytowanego policjanta, dla którego zagadka śmierci Pii Lehtinen była pierwszą w karierze. Czy morderca powrócił, aby kontynuować swoje dzieło zniszczenia? – to pytanie zadają sobie wszyscy, również media. Dzięki nim o zniknięciu Sinikki dowiaduje się uczestnik wydarzeń sprzed lat, co prowokuje go do rozliczenia się z własną przeszłością i tożsamością…
„Milczenie” J. C. Wagnera to bez wątpienia kryminał, ale nie jest on klasycznym reprezentantem tego gatunku. Akcja snuje się powoli, ospale, autor drobiazgowo relacjonuje przebieg czynności śledczych. Poszlak w sprawie jest bardzo mało, więc policjanci często grzęzną w martwym punkcie. Każda z kluczowych postaci zmaga się ponadto z trudnościami, które angażują uczucia i myśli. Wagner stworzył w gruncie rzeczy opowieść o smutnych ludziach, którzy doświadczyli w swoim życiu niewyobrażalnej straty, o tym, w jaki sposób przeszłość istnieje, choć formalnie już przeminęła. Obserwujemy rodziców Sinikki, którzy próbują radzić sobie ze zniknięciem córki, oscylując między rozpaczą a nadzieją. Poznajemy matkę Pii Lehtinen, która, mimo upływu lat, nie potrafi pogodzić się z odejściem jedynego dziecka. Czy ujęcie mordercy pozwoliłoby jej zakończyć proces żałoby? Te dwie historie spaja niejako postać komisarza Kimmo Joenty – młodego wdowca pogrążonego we wspomnieniach o zmarłej żonie. Wszystko to sprawia, że „Milczenie” ma bardzo melancholijny i refleksyjny klimat. Za oryginalny pomysł uważam zabieg udzielenia głosu… sprawcy. Chociaż w kryminałach, które czytałam do tej pory, zdarzały się takie rozwiązania, żaden znany mi wcześniej autor nie poświęcił tyle miejsca i uwagi przestępcy, zagłębiając się w świat jego myśli i przeżyć. Dzięki temu, jak zauważył jeden z recenzentów, „Milczenie” staje się „niemal liryczną medytacją o winie i ponoszeniu odpowiedzialności za swoje czyny” (cytat z okładki).
Ta książka może być idealna dla mnie. Lubię takie klimaty :-)
OdpowiedzUsuńPolecam lekturę; jeśli nie potrzebujesz mieć w kryminale dynamicznej akcji, a lubisz specyficzny "klimat" właśnie, z pewnością ci się ta książka spodoba.
OdpowiedzUsuń