niedziela, 18 grudnia 2011

Lewicowy projekt etyczny

K. Dunin „Kochaj i rób”
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Warszawa 2011








Myślę sobie, że Kindze Dunin należała się taka książka – książka-„monografia”; książka, z której wyłania się możliwie pełny i wierny obraz postaci ważnej dla polskiego życia publicznego. Feministka i działaczka lewicowa – te etykiety wystarczają niektórym, żeby odrzucić jej dorobek. A szkoda, bo Kinga Dunin to „publicystyczne zwierzę”. Pisze odważnie, bezkompromisowo, czasami gniewnie. Porusza tematy trudne, niewygodne, wyparte, ale też komentuje bieżące wydarzenia. Balansuje między marginesem a centrum popkultury. Publikuje w Krytyce Politycznej, ale też wiele lat współpracowała z Wysokimi Obcasami. Na pytanie o to, co robi w „babskim” czasopiśmie, odpowiedziała swego czasu: „mieszczę się”. Ta formuła wydaje mi się kluczem do analizy jej biografii.

Trudno określić, czym „Kochaj i rób” jest przede wszystkim: wywiadem poprzetykanym tekstami autorki czy zbiorem tekstów poprzetykanych wywiadami. Książkę otwiera rozmowa Sławomira Sierakowskiego z główną bohaterką – o rodzinie pochodzenia, szkole, antysemityzmie, religijności, komunizmie, studiach. Jej wspomnienia układają się w coś na kształt biografii intelektualnej. Przyznam, że ten fragment lektury zaciekawił mnie najbardziej. Publicystyka Kingi Dunin dostępna jest powszechnie, natomiast świadomość czynników, które ją ukształtowały – ograniczona. Zdaje się, że autorka dość niezręcznie czuła się w roli osoby przepytywanej. „Jesteś, jaka jesteś, bo taka była twoja rodzina czy pomimo rodziny? – Głupio się czuję. O dzieciństwie mam ci opowiadać?” – próbuje zniechęcić swojego interlokutora. Tym bardziej cieszy fakt, że Sierakowskiemu udało się sprowokować ją do refleksji nad przeszłością. 

Szczególnie interesująco wypadły fragmenty poświęcone funkcjonowaniu opozycji w PRL-u. Dunin rozpoczęła swoją przygodę z podziemiem w Łodzi, gdzie studiowała, a więc na „peryferiach” wielkiego świata (Warszawy). Działało w nim „mało ludzi i sami outsiderzy” (s. 34). W tym czasie, w stolicy, jaśniała już gwiazda Michnika, Kuronia czy Macierewicza. Podziały, które się wtedy narodziły, mamy okazję obserwować do dziś. Publicystka, mówiąc o dysydentach, stara się za wszelką cenę unikać patosu, ba, ma nawet śmiałość naruszać mity! Kiedy rozmowa zahacza o kwestię „filozofii niepodpisywania” lojalek, stwierdza: „(…) czasami łatwiej jest siedzieć niż samemu zajmować się małym dzieckiem. (…) Wiesz, jak było w tym internacie? Rano się wstawało i od razu wyłeś przez okno „Boże, coś Polskę” albo „Mury” Kaczmarskiego” (s. 66). Mocno brzmi także jej opinia w sprawie symbolicznego uhonorowania tych, którzy przeciwstawili się systemowi. „Moim zdaniem, ludzie, którzy po 1989 roku się ustawili, mieli psi obowiązek założyć fundację na rzecz całej reszty szarych opozycjonistów. Zadbać, żeby żaden z drukarzy nie żył w warunkach urągających godności, dokochać nie za pomocą głowy agenta na tacy, tylko zainteresowania ich losem, tym czy sobie radzą” (s. 53).

Pozostałą część książki „Kochaj i rób” zdominowała publicystyka. Znalazły się w niej głównie felietony, ukazujące się na łamach Wysokich Obcasów, oraz teksty drukowane w Krytyce Politycznej, Gazecie Wyborczej czy Europie (dodatku do Dziennika). Towarzyszy im często odautorski komentarz, uzyskany za pomocą wywiadu. Czy empatia jest lewicowa? Komu należy się współczucie? Przyjemność jako obowiązek. Nauczanie św. Pawła inspiracją dla filozofa-ateisty. Czym jest, a czym nie jest liberalizm? Granice tolerancji. Dlaczego podatki są fajne? Ile powinien zarabiać lekarz i co z tego wynika dla pacjenta? Skowronki kontra sowy. Monogamia czy poligamia? Pochwała eugeniki. Wyższość (prywatnego) komunizmu nad kapitalizmem – z gąszczu różnorodnych pytań i tez, które stawia autorka, wyłania się lewicowy projekt etyczny, w którym tytułowe „kochaj” i „rób” mają fundamentalne znaczenie.

Literackie spotkanie z Kingą Dunin jest zawsze ożywcze, bowiem otwiera mi oczy na nowe perspektywy. Jej wyobraźni nie ogranicza społeczne tabu, dlatego ma odwagę wkraczać na grząski teren. Publicystka nie udaje kogoś, kim nie jest, przedstawia sprawy tak, jak mają się w jej mniemaniu, nie próbuje „łasić się” do czytelnika. Być może niektóre jej teksty brzmią mocno i kontrowersyjnie, ale nigdy agresywnie. Co ważne, nie znajdziemy tu językowej ekwilibrystyki i pustej retoryki, czyli tzw. „waty słownej”. Dunin ma na poparcie swoich tez konkretne argumenty i nie zawaha się ich użyć!:) Denerwowały mnie natomiast w „Kochaj i rób” wulgaryzmy. Nie chodzi bynajmniej o to, że jestem w tej sprawie purystką, że przekleństwa uważam za „be” i „fuj”. Myślę sobie tylko, że ludzie, którzy rozmawiają ze sobą publicznie, powinni jednak „przełączyć kod”. Być może taka forma ekspresji miała oddawać klimat swobodnej konwersacji przyjacielskiej, z której zrodziła się ta książka, ale w moim odczuciu właśnie dlatego wypadła trochę sztucznie. Finito!:)

1 komentarz:

  1. Umknęło mi jakoś to, że taka książka została wydana. Dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń