Warszawskie Wydawnictwo MUZA SA
Warszawa 2012
Pierwsze
spotkanie z pisarstwem Bolaño i jednak rozczarowanie. Biorę wszak poprawkę na
to, że „Literatura faszystowska w obu Amerykach” to książka trochę surrealistyczna,
eksperymentująca z formą i treścią, a we mnie siedzi dość konserwatywny, w
pewnym stopniu, czytelnik. Poza tym, jak mogłabym nie dać drugiej szansy
autorowi, który w odpowiedzi na takie oto dictum J. Borgesa: „Mam nieodparte
wrażenie, że ten młody Chilijczyk może zajść daleko – byle tylko nie zabrał się
za pisanie dzikich powieści detektywistycznych, jakie teraz są w modzie” (cytat
pochodzi z okładki), tytułuje jedną ze swoich powieści „Dzicy detektywi”?:) Jeśli natomiast okaże się, że „Literatura…” była tekstem reprezentatywnym dla
jego pisarstwa, rozstaniemy się po prostu w zgodzie, jako typy niepasujące do
siebie:)
Czym książka Bolaño
w rzeczywistości jest, ciężko jednoznacznie określić. Na pierwszy rzut oka to
leksykon pisarzy, którzy zaliczyli flirt lub też dłuższą i głębszą znajomość z
faszyzmem. Autorowi bliżej jednak do przedstawicieli realizmu magicznego niż do
wielkich biografów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że słownik podszyty jest jakąś
grą z czytelnikiem. Nie wiadomo zatem, czy dopatrywać się w nim tropów na
poważnie, czy potraktować jako zabawę konwencją. Z drugiej strony, temat jest
na tyle „doniosły”, że trudno sprowadzić go wyłącznie do poziomu żartu. Przeszło
mi nawet przez myśl, że „Literatura…” może być latynoamerykańskim odpowiednikiem
„Zniewolonego umysłu”, a za sylwetkami fikcyjnych rzekomo postaci kryją się
realni twórcy. Tego dylematu i tak nie byłam jednak w stanie rozstrzygnąć, ze
względu na ograniczoną znajomość historii i piśmiennictwa tego regionu świata.
Trwałam więc w swojej niepewności aż do końca lektury, a on i tak nic mi nie
wyjaśnił. Może chodziło właśnie o to, aby wytrącić odbiorcę z interpretacyjnej
rutyny?
Myślę sobie o Bolaño
jako o człowieku o rozległej i bogatej wyobraźni. Trzeba bowiem dysponować
takową, aby wymyślić, niezwykle szczegółowe czasami, biografie osób, które nigdy
nie istniały. Pisarz przyłożył się do tego zadania solidnie, kreśląc portrety twórców
w dużej mierze zagubionych i nieszczęśliwych. Niektórzy z nich osiągnęli spektakularny
sukces, inni umierali w zapomnieniu. Jedni pisali dzieła wybitne, drudzy marne
popłuczyny. Czasami angażowali się w faszyzm całym sobą, innym razem fascynacja
tą doktryną była dla nich tylko krótkim epizodem. Zdaje się, że pogmatwany los
artysty jako taki jest w tej książce tematem ważniejszym niż związki sztuki z
polityką. Kiedy tylko robi się zbyt poważnie, Bolaño spuszcza z tonu, szokując
czytelników jakimś bardzo pokręconym życiorysem, na przykład Pedro Gonzaleza
Carrera, który twierdził, że latem 1943 roku odwiedzili go Merowingowie z
kosmosu (sic!). Zaskakują także niektóre daty – Willy Schürholz umarł (umrze?)
rzekomo w 2029 r., a Harry Sibelius w 2014. Autor potrafi również rozbawić
sposobem użycia języka, jak choćby wtedy, kiedy wymienia epitety, którymi
skwitowano nowy tom wierszy Andresa Cepeda Cepeda, zwanego Paniczem (s. 66).
Mimo kreatywnego,
a nawet fantazyjnego podejścia Bolaño do literatury, mam jednak poczucie pewnego
przerostu formy nad treścią, dlatego w tej chwili go nie kupuję. Zachowuję
jednak pisarza w pamięci i czekam na kolejne spotkanie.
Nie powinnaś byc za to zawiedziona "Historią społeczną Trzeciej Rzeszy" R. Grunbergera i "LTI" Klemperera choc nie jest to zapewne dokładnie to o co Ci chodzi bo są to książki serio-serio. Nawiasem mówiąc "flirt" z faszyzmem tak jak z komunizmem i każdym innym totalitaryzmem świadczy o człowieku ale niekoniecznie o jego talencie - vide "Kaputt" C. Malaparte'go czy "Cantos" E. Pound'a.
OdpowiedzUsuńChyba stworzę sobie osobną „listę życzeń” z książkami, które polecasz:) W temacie związków literatury z faszyzmem zaintrygowała mnie ostatnio „z widzenia” „Wojna powietrzna i literatura” Sebalda i przymierzam się powoli do niej. Z kolei co do związków biografii z dziełem – to już temat rzeka, ale też się zgadzam, że talent i przyzwoitość nie muszą iść w parze.
OdpowiedzUsuńTak "z ostrożności procesowej" to może lepiej nie kierować się tym co piszę :-) ale "Historia społeczna ... " i "Kaputt" warte są czasu im poświęconego, choć w tym drugim przypadku zajmuje trochę czasu "wchłonięcie" przez książkę za to w tym pierwszym i "Lingua Tertii Imperii" będziesz miała materiał do wyzwania :-).
Usuń