poniedziałek, 25 czerwca 2012

Tysiąc szklanek herbaty i... rowery


R. Robb Maciąg „Tysiąc szklanek herbaty”
Wydawnictwo Bezdroża
Kraków 2012

Kluczowe zdanie z książki Roberta Robba Maciąga pt. „Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku” pada już na 10 stronie: „Kiedy jeździmy z Anią po Polsce i opowiadamy o naszych podróżach z uporem maniaka, staramy się przekonać, że świat jest pełen dobrych ludzi. Opowiadamy o ludziach, których spotkaliśmy, i o tym, że cokolwiek wmawiają nam media, ludzie są najczęściej przyjaźni, życzliwi i pomocni. Opowiadamy o tym, że nikt nie próbował nas ani napaść, ani okraść, a niemal każdego dnia pogrążaliśmy się w długach… wdzięczności”. Cała relacja z rowerowej wyprawy, którą autor odbył z żoną Anią i przyjacielem Anglikiem, jest ilustracją tej tezy. Maciąg odczarowuje rzeczywistość, przedstawia alternatywną, wobec telewizyjnej, opowieść o świecie. Często istotnie można odnieść wrażenie, że wokół nas tylko wojny, konflikty, afery, strajki, agresywne potyczki słowne. Łatwo w obliczu takiego przekazu zapomnieć, że współczesne media raczej stwarzają rzeczywistość niż ją odzwierciedlają, a doświadczenie ludzkie „chadza” własnymi ścieżkami. Ważne, aby znaleźć przestrzeń, w której może być ono wypowiedziane. Na przykład w książce podróżniczej.

Trasa rowerowych śmiałków wiodła przez Syrię, Turcję (Kurdystan), Iran, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan i Chiny, podążając śladem dawnego Jedwabnego Szlaku, łączącego Państwo Środka z Europą i Bliskim Wschodem. Choć kraje te nie mają „zbyt dobrej” prasy na Zachodzie, a sytuacja w niektórych zaogniła się w ostatnim czasie, autor przekonuje, że w każdym z nich spotkał ogromnie przyjaznych, otwartych i ciekawych ludzi, którzy pomogli mu, w sensie dosłownym i metaforycznym, przetrwać wyprawę. Tytułowe szklanki herbaty, którymi wszędzie chętnie podejmowano strudzonych podróżnych, stały się owej gościnności namacalnym dowodem. Maciąg forsuje, kontrowersyjną być może dla niektórych tezę (na przykład miłośników Gruzji), że herbata jest bardziej gościnna niż alkohol;) „Po prostu jest bardziej domowa, bardziej osobista (…). Alkohol rozwiązuje języki i czasem to rozwiązanie języków staje się uciążliwe. Nie ma nic bardziej męczącego niż terroryzująca gościnność. Taka, w której nie ma miejsca na własną przestrzeń i czas. Niemal więzienna” (s. 11) – pisze. Święte słowa! Książka Robba to nie baśń tysiąca i jednej nocy, a jej autor nie jest naiwny. Oczywistym jest, że zdarzało mu się spotykać w trakcie swojego wyjazdu ludzi, którzy utrudniali mu życie. Rzecz w tym, aby uczciwie pokazać proporcje, nie dać się porwać wizji świata kreowanej przez żądne sensacji media. Dlatego ja zapamiętam z jego opowieści raczej Halila i Ismaila, Syryjczyków, którzy rywalizowali między sobą o to, kto z nich ma ugościć i przenocować Polaków, niż konduktora z pociągu do Samarkandy, który zniknął z łapówką za przetransportowanie rowerów, przeznaczoną dla rewizora.

Publikacja „Tysiąc szklanek herbaty” jest emanacją autentycznej pasji poznawania naszego globu, innych kultur i ludzi. Takie lektury szalenie mnie dopingują do planowania kolejnych wyjazdów, zwłaszcza jeśli czytam je przed zbliżającymi się wakacjami:) Dla Roberta Robba Maciąga podróżowanie to jednak nie tylko prosty fakt przemieszczania się, ale sposób „bycia-w-świecie”, który oczyszcza wewnętrznie, pozwala zbliżyć się do siebie i natury rzeczy. W drodze istotne stają się elementarne potrzeby – jedzenia, spania, poczucia bezpieczeństwa. Trudno zaspokoić je w dalekim, obcym kraju bez pomocy ludzi, co oznacza tyle, że trzeba im po prostu zaufać. A zaufanie to w obecnych czasach, mam wrażenie, „produkt” najbardziej deficytowy. Podróż, jak pisze autor, daje też wolność wyboru. Samemu jest się wówczas żaglem, sterem i okrętem, choć tę idealną wizję psują… wizy. Po trzecie wreszcie, podróż to radość, przyjemność, zabawa, odpoczynek od prozy życia. A czym, Czytelniku, podróż jest dla Ciebie?

Zastanawiałam się podczas lektury książki Maciąga, czy i ja umiałabym się odnaleźć w rzeczywistości tak innej od tej, którą znam i akceptuję, jak Iran czy Uzbekistan. Myślę sobie, że człowiek niesie na plecach/wiezie na rowerze nie tylko swój bagaż podręczy, ale też zasób przekonań, nastawień, wartości, z którymi czuje się związany, i które wynikają z jego kultury. Jak się zachować w skrajnie odmiennym kontekście? Zaskakującą refleksją odpowiedział mi sam autor: „Najpiękniejsze, najbardziej odkrywcze są właśnie podróże pierwsze. To ona, ta pierwsza, dzięki naiwności podróżującego pokazuje nam najwięcej świata (…). W kolejnych podróżach dostrzegamy coraz to inne rzeczy i powoli, nieubłaganie zaciera się granica pomiędzy „naszym światem” a „ich światem”. Powoli i nieubłaganie dostrzegamy świat jako jednolitą i powtarzalną całość. Różnice zanikają i wszystko staje się podobne. Te same strachy, te same obawy, te same marzenia i potrzeby” (s. 189).

Słowo o formie, bo „Tysiąc szklanek herbaty” jest Książką Pięknie Wydaną! Bardzo trafiona obwoluta, nietypowy format, śliski, gruby papier, tekst ilustrowany zdjęciami (choć bez podpisu – szkoda!), stylizowana na arabską czcionka – wszystko to sprawia, że przyjemnie się ją trzyma, dotyka i ogląda. Tym, co przekonuje do niej najbardziej, jest jednak prostolinijność i autentyczność przekazu, którą niektórzy, bardziej może efektowni i medialni podróżnicy, dawno już gdzieś zgubili.

13 komentarzy:

  1. Kręcą mnie takie książki, nawet bardzo. Chiara też pięknie pisała o niej i pewnie sama ją sobie sprawię...
    Znakomita recenzja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio czytałabym tylko książki podróżnicze, ale to pewnie z powodu zbliżających się wakacji:) Dziękuję za miłe słowa!!! Polecam księgarnię Bezdroży, codziennie losowo wybraną książkę można zdobyć tam 25% taniej, "Tysiąc szklanek..." kupiłam właśnie w tej promocji, płacąc za nią niecałe 30 zł! No i wysyłka jest gratis:)

      Usuń
  2. Uwielbiam odkrywać czytelników udowadniających mi, że udało się coś ubrać w słowa.
    Że ten przekaz do kogoś dociera :)

    Bardzo dziękuję i pozdrawiam :)
    Robb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja jednak dziękuję bardziej za rzut okiem na moje wypociny:) Miło mi tu Pana ugościć i proszę pozwolić, że wirtualnie poczęstuję szklanką gorącej herbaty:) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. To jednak byłam ja sam we własnej osobie :))))
      R

      Usuń
    3. A ja wątpiąca byłam, no ;-) Miło mi bardzo!

      Usuń
  3. Herrbatką zawsze. Może być nawet kawa z kardamonem :)
    Pozdr
    R

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietna recenzja;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym przeczytać tę książkę, ale póki co czeka na mnie "Poradnik podróży rowerowej" tego autora oraz jego żony, i liczę na interesującą lekturę:)

    Spodobał mi się Twój blog, także dodaję do obserwowanych i będę zaglądać częściej:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. "Poradnik..." też mam w planach, ale dalszych, bo na wakacje zebrało się już sporo zaległości i nowości. Zapraszam serdecznie do odwiedzin, będzie mi bardzo miło!

    P.S. Zaglądam na Twojego bloga, a tam recenzja "Gaumardżos", do której też właśnie się szykuję:)

    OdpowiedzUsuń
  7. zgrabna recenzja, aż się chce sięgnąć po książkę

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapewniam, że książka jeszcze zgrabniejsza:) Zachęcam do lektury!

    OdpowiedzUsuń